piątek, 4 października 2013

Hominem

 

Mors Hominum

Otwarłem usta
Słowa zadrżały w powietrzu
Ta delikatność, która cię przeraża
Nie patrz za ścianę
To woła cię nienawiść
Ciche pożądanie, które gwałci tą cisze
Otworzyła się zamęć paradoksu
Twardy świat bez boga
Coś zginęło wśród krzyku
Zawodzenie wżerające się w skórę
Oczy spojrzały na ten pejzaż nienawiści
To co przed chwilą było białą wstęgą stało się czernią
morze bezwładnego światła
Człowiek, który nie istniał
Kobiecość została zgniecona
Amnezja czyści nam umysły
Wciąż wołając o pomstę
Szaleńczy krzyk dławiący usta
Ah... czym jest ten świat
Tylko nie skończoną wiecznością
I tak skończymy oszaleli zjadając siebie
Te krzyki
Słychać je cały czas
Przebijają me uszy
Oczy krwawią czernią
Czerwień ukryta w martwej zasłonie
Kula życia się rozpadła
Na niebie ciemności
Złoty deszcz wyzbył nas do końca
Chcąc zbawić się resztkami
Bo na tym świecie człowieczeństwo czasem znika
Mówiłeś kiedyś o prawdziwym świecie
Chcę w nim zatonąć w moim śnie
Nikt nie pamięta moich słów
Moje pieśni są dla nich tylko bełkotem
Konającego człowieka
Budząc się jak motyl
Co dzień
Zrozumienie jest znikome
Znam was wszystkich
Lecz moje imiona są dla was obce
Brzytwa na końcu życia
Cienka linia
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz