Umbra
Pękł lód kryształu nocnego
Kwiat pustynnego śniegu
Ogień palący płuca
Szarość zasłoniła niebo
Głos odbijający się w ciszy
Wśród tej pustki
Chłodu niezmiernego
Umieram
Zawodzący krzyk pełen płaczu
Krwawiące płuca
Otwarły mi ścieżkę
Do głębi
Otwarłem oczy
Ślepe, bezdenne
Pytam się wciąż gdzie jest światło?
Pragnienie zdusiło me gardło
Chciałem zawołać
Jak długo jeszcze
Moje ciało się stopi
Boże powiedz mi, w którą stronę mam IŚĆ
Gdzie jest to światło, którego szukam
Głęboko
Aż do dna ziemi
Wciąż będę spadać
Niech mnie ten świat pochłonie